Po ostatnich rozmowach ze znajomkami dotarło do mnie, że gdy opowiadam i podpytuje o Encyclopaedię, że moi rozmówcy nie do końca "czują" koncepcję która mi się w głowie urodziła. Teoretycznie pierwszy post tutaj wyjaśniał wcześniej wspomnianą koncepcję, niemniej raz, że się dość mocno zdezaktualizował, dwa, że był paskudnie napisany, a trzy, że było to dawno temu i nieprawda.
Jednocześnie zaznaczam, że ten post prawdopodobnie nie będzie dużo lepiej napisany.
Co wiecie, to pewnie to, że uroił mi się jakiś tam system RPG z elfami i karabinami snajperskimi i jakąś magią z inną nazwą. W sumie takie typowe fantasy z bronią palną.
Niby tak, ale bardzo nie. Encyclopaedia ma być światem analogicznym do naszego w niedalekiej przyszłości. Światem, w którym nasze obecnie eksperymentalne oraz dopiero zdobywające popularność rozwiązania technologiczne są powszechne. Koncepcja jest DUŻO bliższa near Sci-Fi niż fantasy. Elementy fantasy ma pełnić rolę tła fabularnego, być przedmiotem legend i historyjek, które elfki opowiadają swoim elfiątkom gotując pomidorową na płycie indukcyjnej. To świat w którym nieprzebyte bory, pełne utopców, biesów i gnilców jest oddzielony od ucywilizowanych terytoriów wysokimi płotami pod napięciem z wieżyczkami obronnymi. A same kreatury, to nie żadne demony jak podają stare legendy, tylko zwyczajne drapieżniki ze zwierzęcymi instynktami i zachowaniami.
Świat w których półelfy zakładają zespoły indie, tworzące utwory o tym, jakie to uprzedzenia są złe, gdzie orkowie robią za bramkarzy pod klubami dla gównażerii ras wszelakich czy ludzcy strażacy w egzoszkieletach gaszący pożar krasnoludzkiej rafinerii podpalonej przez eko-terrorystyczne Rusałki.
Chcę, żeby świat Enulusa był światem wiarygodnym po zaaplikowaniu nań logiki lub krytycznego myślenia. Na tym podejściu opieram się przy tworzeniu ekwipunku, umiejętności i samego uniwersum.
Z tym podejściem właśnie, powoli, acz metodycznie "szyję" ten nieszczęsny system RPG. Od zera, bo chyba aż tak się nienawidzę oraz dlatego, że nie doceniłem przeciwnika jakim jest "balans.
Albo mechanika, która jednocześnie ma nieźle odzwierciedlać życie, a z drugiej strony nie może być przekombinowana, bo to w końcu to gra, a w grach fun factor powinien zawsze być wyżej niż realizm. Gracze chcą wykonywać zlecenia na utopce z RKMem w garści, a nie liczyć ile im zostało pocisków w magazynku.
Albo drzewka umiejętności, które muszą wynikać z postaci i z faktycznie zdobytego doświadczenia. No bo jakim cudem, taki Inżynier Polowy po zabiciu swojego setnego bazyliszka nagle nauczy się wyciągania z nicości automatycznych mikrowieżyczek? Szybsze przeładowanie, nieco lepsza celność, tak, ale jak chce mieć umiejkę na rozstawienie wieżyczki, to musi najpierw mieć wieżyczkę.
Tak więc w Encyclopaedii Agneyae, większość umiejętności aktywnych będzie zależeć od ekwipunku, a większość pasywek wynikać będzie z tradycyjnego "levelowania". Planuję również częściowy multiclassing, co będzie jeszcze większym problemem do zbalansowania.
tl;dr robienie systemu RPG jest trudniejsze niż się wydaje, czy raczej niż mi się wydawało, szczególnie jak chcesz mieć wiarygodny świat.
Nie potrafię pisać zakończeń, więc po prostu, to tyle ode mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz